Miał być akurat następny jazzowy post, a i owszem jest. Dawno mnie nie porwała tak jakaś nowość płytowa. Tym bardziej z ogromną przyjemnością przedstawiam Wam jego płytę "Afrodeezja" :D. To znaczy moje odczucia:
Ależ sobie
Marcus wykombinował. :D :D :D. Miłośnikom jazzu i gitary basowej Marcusa
Millera nie trzeba specjalnie przedstawiać.
Trzymam w
ręku jego najnowszą płytę. Tytuł jest dość przewrotny bowiem w swej nazwie
odwołuje się przynajmniej do trzech a może czterech zjawisk?
Muzykę
którą prezentuje tu Marcus (jako wykonawca i współproducent) jest, jak sam
pisze, połączeniem duchowym jazzu, bluesa i R&B. I to się słyszy, ba a
nawet czuje.
Ach ten
tytuł „ Afrodeezia” . Może kojarzyć się z afrodyzjakiem i słusznie bowiem ta
muzyka odpowiednio przedstawiona spowoduje wzrost, a możliwe że umocni
zainteresowaniem jazzem, brzmieniem gitary basowej, bebopu, muzyki etnicznej , itp.
Słowo afrodyzjak pochodzi przecież od imienia greckiej bogini miłości Afrodyty
:D :D :D
Dalej tytuł
jest dla mnie wytrychem otwierającym tą płytę, bowiem słuchając jej wyłapujemy
elementy etniczne. Słychać między innymi charakterystyczne instrumenty używane
w Afryce jakimi są djembe, specyficzny rytm (stąd Afro…deezja)
Dalej drążąc temat nazwy i muzyki
przedstawionej na płycie. Przez całość przewija się motyw trąbki. Trąbki tak charakterystycznej dla Dizzy Gillespie
czy samego Milesa Davisa. I wszystko jasne :D
Nie
wnikając już w analizę tytułu Marcus po prostu buja (nowa świetna i świeża
interpretacja przeboju zespołu Temptation „Papa was a rolling stone”) zastanawia, uspokaja (jak w utworze
Xtraordinary). Łączy ze sobą ludzi, którzy kochają muzykę. Teraz Afrodeezia
będzie ze mną przez długi, długi czas. Mam nadzieję że z Wami również.
Do
zobaczenia na międzynarodowej trasie koncertowej, której trasa będzie
przebiegać przez Polskę :D
Piotrek
Floydomaniak Marchewa Wszędobylski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz