czwartek, 26 maja 2016

Moje odkrycia cz.17. Röyksopp. Elektroniczni czarodzieje z Norwegii

Cześć!

Tak jak Wam obiecałem, że kiedy będę miał czas lub/i będzie brzydko na dworze siądę i opowiem o takim zjawisku muzycznym, które kiedyś odkryłem a teraz jest bardzo bardzo popularne.

Wszystkie niemal stacje radiowe na swoich falach prezentują, bodajże hit tego lata w wykonaniu duetu norweskiego Röyksopp pt "Here She Comes Again" . Całkowicie się zgadzam, że kawałek jest pobudzający, romantyczny, lekki i w ogóle. Posłuchajmy jakby jednak ktoś nie znał:


 Röyksopp  w składzie : Torbjørn Brundtland i Svein Berge

[źródło:http://royksopp.com. Official website)

to nie zespół jednego przeboju, czy jednej piosenki. Warto a nawet jest wskazane sięgnąć po historię tego duetu oraz wcześniejsze przeboje. 
Pozwólcie że przybliżę swoją historię poznania muzyki Röyksopp : to były czasy kiedy oglądałem jeszcze telewizję i gdzieś kiedyś zobaczyłem ten teledysk 




"What Else Is There?"   ta wbiło mi się w pamięć, że zapragnąłem posłuchać czegoś więcej, myśląc, że pozostałe utwory utrzymane są w podobnym klimacie. Zanim przejdę do omawiania płyty "The Understanding" ciekawostka związana ze zjawiskową dziewczyną w ich teledysku:
Teledysk jest nakręcony z udziałem modelki Marianne Schröder, gdy w rzeczywistości śpiewa Karin Dreijer Andersson (współzałożycielka "The Knife")

No dobrze, teraz o ich drugiej płycie, przez którą według mnie wypłynęli na szersze oceany. Posiadając już "The Understanding

[źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/File:Royksopp_-_The_Understanding.png]

nie mogłem oderwać się od tego klipu w głowie i tego głosu do złudzenia przypominającego klimatem Björk. Parę razy przesłuchałem tą płytę bez szczególnego entuzjazmu, ale parę miesięcy później zakochałem się w niej bez pamięci. Oto inne utwory z tej płyty, które warto przesłuchać:
No i mam kłopot - nie umiem wybrać. Zapuściłbym Wam całość, ale są jeszcze inne albumy czarodziejów. 
Na początek :



następnie :

kawałek, który mógłby być wstawką do niejednego filmu :


a może spodoba się Wam : 


na uwagę relaksujący nas, wbrew nazwie utwór:


i troszkę powagi, nostalgii, smutku :


bo to ostatni utwór na tej znakomitej, genialnej płycie.

następne ich wydawnictwa płytowe, które w równej mierze sięgają geniuszu "The Understanding" to "Senior" z 2010 roku gdzie równie dobrze mógłbym rekomendować całą płytę, której słuchanie dla mnie jest czystą przyjemnością. Sam tytuł pierwszego utworu mówi za siebie :


są i energetyczne kawałki :


zaś "The Alcoholic" przebrzmiewa motywami z francuskiej elektroniki zespołu  Air :


uwielbiam :

a może coś w takim stylu:


Mógłbym tak bez końca.... w końcu czarodzieje bo tak ich nazwałem. Posłuchajcie sobie w domu na spokojnie....

Oczywiście zamykając okrąg wracamy do płyty, z której jest aktualny hit radiowy ""Here She Comes Again : "The Inevitable End‎" z 2014 roku. Co my tu jeszcze mamy i co wpadło w me ucho:

trochę transowe



oczywiście nie może tu być bez przeboju z zeszłego roku we współprodukcji z Robyn :




Dziękuję Wszystkim Wam bardzo bardzo serdecznie tym utworem:



Do następnego posta :D  

Piotrek Floydomaniak Marchewa Wszędobylski 

niedziela, 20 marca 2016

Moje odkrycia cz.16 Szwecja - modern jazz czy jazzowe elektro: KOOP

Wiosennie :D

Tak jakoś mnie naszło. Koop odkryłem jak większość w moim wypadku zupełnie przypadkiem. Pogłębiając swoją edukację muzyczną po prostu sięgnąłem po ich wydawnictwo " Koop Islands"


Źródło [:https://thesmoothlife.wordpress.com/tag/koop]

Co grają i kim są?

Koop to szwedzki duet Oscara Simonssona i Magnusa Zingmarka. Panowie bardzo umiejętnie połączyli elektroniczne sample z wokalami wielu zaproszonych, przez siebie gości, ze swingiem rodem z lat 30 ubiegłego wieku, w bardzo mocno popołudniowej wolnej chwili przy kawie... 
Rozświetlają bezbarwny poranek z „The Moonbounce”, „Whenever There Is You” nie mówiąc już o  „Come To Me"
Zadebiutowali na rynku elektro w 1997 roku!!! Sukcesem okazały się już następne ich albumy :"Waltz for Koop" oraz  "Koop Islands

Muzycy bawią się dźwiękiem oraz swoim artystycznym image, dzięki którym znani są na całym świecie. Oscar jest samoukiem a Magnus był dj. Sami mówią że ich muzyka na pierwsze przesłuchanie może okazać się prosta ale zawiera dużo eksperymentów, z której tworzą dopiero zgrabną  ciepłą piosenkę. To taki plac zabaw. Nie ma tu profesjonalnego zestawu perkusyjnego, nie ma gitar, nie ma prawdziwej trąbki. Prawdziwi są oni, którzy tworzą tą muzykę.
Wertując szwedzkie informacje na temat ich historii (dziękuję wujkowi Google za tłumaczenie)  natknąłem się na historię zespołu, który nie poddawał się przeciwnościom losu, którzy musieli przebijać się przez skandynawskie, mroczne zakątki muzyki elektro.

źródło :[http://www.allmusic.com/album/waltz-....]


Prawda że już okładki, ich sceniczny ubiór budzą zainteresowanie? Albo przynajmniej zaintrygowanie?  Zostawmy na boku ten element a posłuchajmy ich razem :
na początek proponuję 

"Koop Island Blues:


Strange Love:



Coś  z letnich klimatów : " I see a different you"




I co wcale nie przypomina skandynawskiej muzy? Prawda? a teraz świetny utwór otwierający ich drugą płytę z 2001 roku:

Waltz for Koop:

dla miłośników acid jazzu czy trip hopu:



coś dla miłośników chilloutowych i klubowych rytmów:


Zachęceni? to już ! Wiosna idzie :D Włączamy KOOP 

Z wiosennym pozdrowieniem 
ps. jeszcze Come to me :



Piotrek Floydomaniak Marchewa Wszędobylski







niedziela, 21 lutego 2016

Moje odkrycia cz.15 Pink Freud - jazz fajny jest

Pink Freud

Tak moi drodzy. Wracam dziś w rejony jazzowe… Ukojenie i wytchnienie, potrzebne jak każdemu…

Po wielu dniach od premiery płyty wziąłem się za słuchanie i się zasłuchałem. W czym?
Zespół Pink Freud gra Autechre i taki jest anglojęzyczny tytuł tego wydawnictwa, ale najpierw o zespole, którego gdzieś kiedyś wynalazłem przy pracy.
Do wzięcia na pierwszy odsłuch zaintrygowało mnie parę cennych drobiazgów:

Nazwa zespołu odnosząca się i do pana Sigmunda Freuda i do mojego ukochanego zespołu Pink Floyd, Następną rzeczą, jako komuś kto w jakimś stopniu zajmuje się muzyką, był tytuł płyty. Tytuł wytrych : Sorry Music Polska. Muszę wspomnieć o okładce tej płyty (druga w dorobku grupy) wydanej w 2003 roku (a nie spotkałem się żeby teraz była dostępna w sprzedaży) – na wskroś różowa, bijąca w oczy i w pamięć.

Źródło: [http://www.progarchives.com...]

Skład zespołu w 2003 roku :Tomasz Ziętek - trąbka , Wojciech Mazolewski - gitara basowa. Kuba Staruszkiewicz - perkusja Paweł Nowicki – elektronika, DJ Wojak - sample, Sławomir Jaskułke - instrumenty klawiszowe

Oj długo nie mogłem oderwać się od tej płyty, może z powodu pewnych nowych aranżacji, a może z powodu mojego zamiłowania do mieszania stylów, łączenia. Tu jazz spotyka się z nowoczesną elektroniką, to improwizacja w czystej postaci. Pierwszy ponad 9 minutowy utwór wbija w fotel, czarodziejska trąbka Tomasza Ziętka, połączona delikatnie z perkusją, podkreślona przez bas, nie wspominając o ogromie prac klawiszowych i komputerowych, zapętlone w odtwarzaczu do ponownego przesłuchania i odkrywania dźwięków!! No i stało się – znów poczułem ten niesamowity efekt „jeżenia się włosów”.






Mademoiselle Madera to najodpowiedniejszy utwór aby zacząć słuchanie tej płyty, słuchanie tego zespołu, którego potencjał jest ogromny.
Niechcący zacząłem opisywać tą płytę, choć zamiar był z goła inny. Płyta Sorty Music Polska właśnie taka jest – wciągająca, intrygująca, nie standardowa, wpisująca się w niezależny nurt, swobodnie przerabiająca na swój styl niezależnych artystów takich jak Kurt Cobain w trzecim utworze jego autorstwa „Come As You Are”.  „Kocie języczki” czy  „Rozmowy z kapokiem” (kończące tą płytę) to moje ulubione utwory zahaczające o jazz fusion. Po czym można zacząć słuchać od początku…. Niektórzy mówią że to już było grane… może nie w takim klimacie… Dla mnie płyta jest oryginalna tak jak cały zespół. To ponad 70 minut muzyki z niezależnej, czasem psychodelicznej, jazzowej półki.

A …miałem napisać o nowym wydawnictwie Pink Freud  i dlaczego ominąłem inne albumy ? Odpowiedź jest prosta i banalna – otóż tegoroczne wydawnictwo bardzo mi przypomina konstrukcją właśnie „Sorry Music Polska”. Dlaczego grają Autechre? I czym to się je, a właściwie słucha?
Autechre są równie niezależni jak Pink Freud, a może i bardziej… Ich początki sięgają 1987 roku. Co grają i komponują: muzykę elektroniczną, eksperymentalną czasem ze skomplikowanym rytmem, innym razem melodyjne i harmonijne ciągnące się w nieskończoność mroczne utwory. Nie znałem ich dopóki nie posłuchałem właśnie Pink Freud plays Autechre.  Tu grają w składzie: Wojtek Mazolewski,  Karol Gola na saksofonie,  Adam Milwin-Baron na puzonie i trąbce oraz Rafał Klimczuk na perkusji.      

Album właśnie odkrywam, słucham. 8 utworów zapisanych na krążku:

  1. Laughing Quarter
  2. Goz Quarter
  3. Cichli
  4. Basscadet
  5. Pule
  6. Bike
  7. Montreal
  8. Eggshell
Źródło:[http://antyportal.net..]



Nie znając twórczości Autechre nie będę porównywał Freudów do ich muzyki, jednak napiszę Wam co słyszę:
Pierwsze 25 sekund to generalnie natrętny dźwięk trąbki w zespół z elementami perkusyjnymi i kontrabasem daje mi odczuć że chyba nie o to mi chodziło. Jednak później… jest dużo, dużo przyjemniej… Bas oraz trąbka sprawiają powtarzają sekwencję poczym nagle utwór się kończy.

Drugi utwór to kontrabas i ta znana z Sorry Music charakterystyczna trąbka acid jazzowa…mmmniam…. Cichli to nawiązanie do triphopu w wydaniu jazzowym z trąbką w roli głównej.
Melodyjne wyciszenie w następnym czwartym utworze, trąbka – kontrabas. Energetyczny szósty utwór nie pozwala jednak nam na krótki odpoczynek, tutaj pojawiają się elektroniczne loopy, wstawki, które podkreślają indywidualność gdańskiego kwartetu. Długo będę przesłuchiwał ten kawałek!! Bike przecież korbkę od roweru trzeba kręcić!! :D
„Montreal” wydaje się być muzyką filmową z dużego ekranu o szpiegach i innych agentach specjalnych. Ostatni utwór z oklaskami wydaję się nagrany na żywo, ale możliwe że to audio złudzenie. Piękny kontrabas… wyciszona perkusja z trąbką. Do koniecznego przesłuchania wielokrotnie



Zasłuchany pozostawiam Was w dobrych rękach

Pozdrawiam
Piotrek Floydomaniak Marchewa Wszędobylski
PS.  Oprócz tego Wojtek Mazolewski ma swój indywidualny projekt  Wojtek Mazolewski Quintet








niedziela, 17 stycznia 2016

Moje odkrycia cz.14 You Know What - polski progrock! Koncept album

Cześć. 

Dawno tu nie pisałem, ale coś mi się zebrało.... więc do dzieła..

Słyszeliście o takim zespole jak : You Know What ? 
Obawiam się, że w większości mało kto, ale gwarantuję że warto zapoznać się aby docenić ich projekt

Do rzeczy projekt powstał w głowie Milana Rabija i jest osnuty na kanwie opowiadania Dr Ezry Vitkina. Głównym wątkiem tego krótkiej formy literackiej są zaburzenia psychologiczne Alfiego żyjącego równolegle w dwóch światach i nie umiejącym ich odróżnić.

Dlaczego piszę o tym opowiadaniu bo jest wskazane wg mnie przeczytać te opowiadania przed wsłuchaniem się w muzykę stworzoną przez zespół :  You Know What czyli Milan Rabij oraz Jakub Zuber.

Dla wszystkich ciekawych polecam zajrzeć na rewelacyjnie opracowaną stronę przez Shoshana Studios. 
Tam znajdziecie bezpłatny pdf z opowiadaniem Dr Ezry Vitkina w języku polskim i angielskim, bezpłatnych kawałków do przesłuchania oraz wiele ciekawostek, nie wspominając o nagranych już klipach!!! : http://www.youknowwhat-band.eu/YKW/HOME.html

Zespół jest tak energiczny że wydał już w tym 2016 roku niebanalną instrumentalną  płytę dołączając do niej książeczkę. Płyta zatytułowana "Twenty Hidden Bodies"

Teraz muzyka - tak jak w tytule - to koncept album od początku do końca. Wszystko jest przemyślane, dopracowane, rzekłoby się dopieszczone do ostatniej nuty. 

You Know What wchodzi do polskiego progrocka albo art rocka bardzo mocnym akcentem. 
Słuchając jej mam wrażenie jakbym słuchał starych wyjadaczy z Planet X ( o których pisałem w poście: http://osobistalista.blogspot.com/2015/06/moje-odkrycia-cz10-planet-x.html ), którzy co chwila zmieniają dynamikę. Zespół bazuje na perkusji, syntezatorach oraz gitarze.  Panowie wg mnie wzorują się na tuzach muzyki progresywnej takich jak Derek Sherinian, Steven Wilson czy nasz SBB. Ostre lub łagodne początki rozwijają się nagle w zupełne  ich przeciwieństwo. Mocna czasem przesterowana gitara milknie by po chwili znowu pojawić się z energią, to samo tyczy się perkusji. Płyta, opowiadanie i okładka tworzą jedną, niepowtarzalną całość!! 

Z ciekawostek : okładka jest jakby specjalnie zaprojektowana do tego albumu. Autorem jej jest XIX wieczny malarz!!!! Filippo Balbi, a jej tytuł to "Testa Anatomica"

Jestem pod wielkim wrażeniem, a Wy?

na koniec teledysk, który brał udział już ubiegłorocznym, kultowym Yach Festival !



Kibicuję im od początku. 
Z pozdrowieniami Piotrek Floydomaniak Marchewa Wszędobylski