czwartek, 27 listopada 2014

Muzyka bez granic cz.2


Cześć :D

Odkąd pojawił się nasz gatunek ludzki na ziemi chciał się porozumiewać między sobą. Wiadomo początkowo w dwóch celach. Troszkę później gdy już opanował tą sztukę, chciał porozumiewać się na odległość. Było parę rodzajów tego porozumiewania : sztuka dymu oraz sztuka dźwięku.

Dziś jak się domyślacie zajmę się sztuką wydobywania dźwięku, która wykształciła się jeszcze przed tworzeniem cywilizacji. Te wydobywanie to nic innego jak bębnienie, wykorzystywanie wszystkich podręcznych rzeczy, w tym swojego ciała, szczątki upolowanych zwierząt.,,,,,
Tak pojawiły się bębny, tamtamy, djembe, zestawy bębnów, które wkrótce przekształciły się w perkusje.
 

Perkusja zaciera wszelkie granice : historyczne, kulturowe czy po prostu muzyczne. Wszędzie jest potrzebna i bez niej jak podkreślam nie byłoby komunikacji międzyludzkiej :D

Dlaczego o tym piszę? Nasunęła mi się taka refleksja. Jak zwykle po usłyszeniu muzyki na żywo. Byłem parę dni temu na Zildijan Day czyli prezentacja dobrze znanej marki na rynku perkusyjnym.


Podczas przesłuchiwania gwiazd tego wieczoru : Mike Manginiego (perkusista Dream Theater), Gavina Harrisona (perkusista Porcupine Tree i King Crimson) i dwóch czołowych perkusistów polskiej sceny muzycznej - Tomasza Łosowskiego oraz Radosława Owczarza naszła mnie właśnie taka myśl : Tak odmienne gatunki grają (jazz fusion, r&b, heavy metal, progrock), tak odmienne mają techniki a jedno ich łączy i łączy słuchaczy : perkusja czyli porozumienie poza podziałami. I to jest bardzo bardzo budujące.

Jeszcze jedno w sprawie porozumienia. Wszyscy słuchacze lub prawie wszyscy zjednoczyli się w jednej sprawie. Mike oraz Gavin prosili by nie nagrywać ich występów. Też tak było. Jako autor oraz rozumiem ich doskonale. Bardzo to było super uczucie móc nie wstydzić się za naszą polską wspaniałą publiczność. To przecież ważne dla artysty, dla człowieka aby nie kraść ich własności.

I na koniec to co prawie wszyscy mówią a Mike Mangini podkreśla : granie, rytm, muzyka czy cokolwiek co robicie musi płynąć z serca. To proste. :D

Dziękuję organizatorom (Ada Music) oraz firmie Zildijan (która nomen omen jest z Turcji i istnienie od 1623 roku) za tak wspaniałe przeżycia w katowckim Mega Clubie :D

Pozdrawiam Was Wszystkich
Piotrek Floydomaniak Marchewa Wszędobylski

Ps. kolejny dowód pt. muzyka bez granic.


  

Młody adept sztuki porozumiewania się :D








piątek, 7 listopada 2014

Moja wyobraźnia i Lunatic Soul "Walking on a Flashlight Beam"

Czołem!

Przez wiele dni słuchałem, słuchałem, słuchałem. Spójrzcie co wysłuchałem, co sobie wyobraziłem:
 

Podjąłem się skonfrontowania swoich odczuć związanych z nowym projektem Lunatic Soul Pt „ Walking on a Flashlight Beam

Jak zwykle będę pisał o tym co słyszę, tak jak czuję. To najlepiej mi wychodzi. :D

Mariusz Duda tylko z pomocą Wawrzyńca Dramowicza  poczynił to co inni mogą tylko pomarzyć w wieloosobowym zespole. Wszystko zostało dopięte na ostatni guzik, nie ma tu mowy o fuszerce, zgrane jest ze sobą wiele elementów począwszy od instrumentów klawiszowych, skończywszy na wokalu.  Całość muzyczną bardzo dobrze zrecenzował mój znajomy : http://muzycznyzbawicielswiata.blogspot.com
Nie będę już pisał o najwyższej technice nagrania, bo nie o tym chciałem napisać.

Do rzeczy:
Album rozpoczyna się gdzieś w odmętach, niezmierzonych przestrzeniach, z których wyłania się coraz mocniejsze brzmienie, coraz dynamiczniejsze przejścia. Z tyłu głowy słyszę Mike Oldfielda, ale zaraz głos Mariusza sprowadza mnie na ziemię. Ziemia jest surowa i spękana.

Mariusz wraz z Wawrzyńcem i ze mną podróżują między księżycem a ziemią każdy w swoją stronę. Samotnie. Krajobraz jaki sobie wyobrażam to wizja jak z filmów katastroficznych, po atomowym armagedonie. Gdzieś jest ktoś obok ale boimy się odwrócić, zawrócić.

Szukając przyszłości narasta w nas wewnętrzny niepokój o przeszłość i przyszłość. Przy tym wewnętrznym dyskomforcie jest chłodno i zewsząd słychać tylko metaliczne odgłosy tak jakbyśmy rozmawiali z maszynami. Otwieramy usta żeby coś powiedzieć ale nikt nie słucha. Uciekamy przed samym sobą w rytmie bicia własnego serca, które coraz szybciej bije, ale wkoło jest ciągle zimno.
Zimno przeszywa do szpiku kości. Zimno te zewnętrzne i zimno samotności. Tak wyczerpuje że akceptujemy je  przemierzając  niezmierzone przestrzenie. Nieustannie gonimy by w końcu dostrzec iskierkę nadziei - promień światła, który gdzieś tam się tli…


 

Moje odkrycia cz.7 Jorgos Skolias. Najlepszy Instrument na Świecie:Głos




Cześć!!

Dziś trochę refleksji. Będę jak zwykle pisał tak jak myślę :D

Obserwując niespotykany i wszechogarniający wzrost technologii, elektroniki, trochę jestem zaniepokojony, a może i bardziej. Niektórzy ludzie gonią za cudami techniki, nieprzeciętnymi odtwarzaczami wizualnymi lub audio. Ta pogoń kiedyś się skończy. Jestem tego przeświadczony. Może bańka kiedyś pęknie. Tak mnie naszło bowiem nic natura nie wymyśliła lepszego niż ludzki wzrok, słuch oraz głos….

Głos w szczególności….

Wczorajszy wieczór spędziłem w  muzycznym towarzystwie Jorgosa Skoliasa i jego syna Antoniego, który mu towarzyszył na perkusji.
Fizycznie to było całe instrumentarium, ale to co Jorgos od zawsze daje słuchaczom to niesamowita i nietuzinkowa modulacja własnego głosu. Jorgos może ze swoim głosem robić praktycznie wszystko poprzez oddawanie dźwięków harmonijki, gitary czy trąbki. Jako jeden z niewielu na świecie wokalistów opanował technikę śpiewania harmonicznego równoległego prowadzenie trzech głosów. Przy głosie Jorgosa chowają się wszystkie nowinki technologiczne przekształcające głos niektórych wielkich muzyków. m.in. David Gilmour. Mówię tu o sprzęcie nie o osobie. :D


Wczoraj zabrał mnie na swoje urodziny do swojego kraju. Do Grecji .Standardy jazzowe prosto z Grecji. Tego jeszcze nie słyszeliście?  Powiem tak:

Jorgos opowiadał nam i historię swojego kraju i historię miłości. Wiecie jak to jest trochę smutno ale zawsze do przodu. Zawsze coś pozytywnego można wyciągnąć. Niezwykle barwny głos plus towarzysząca perkusja tworzyły iście niesamowite wrażenie. Szkoda tylko że słuchaczy była zaledwie garstka. Tym bardziej iż był to koncert w ramach urodzin Jorgosa.

Jorgos nie tylko nie dał poznać po sobie rozczarowania (ja bym się rozczarował na jego miejscu) ale bawił się muzyką, bo to go inspiruje przez całe życie.

Oto parę utworów które zapadły mi w pamięć :
40 zbójów
Suria
Don’t leave me
Na bis była niebywała interpretacja autorstwa Jorgosa utworu „Foxy Lady Jimiego Hendrixa”


Jeśli chcecie koniecznie posłuchać zapraszam na stronę tego uzdolnionego artysty :


Jorgos to mój bardzo skromny prezent urodzinowy. Śpiewaj tak dalej jeszcze 100 lat!!! :D

Piotrek Floydomaniak Marchewa Wszędobylski