niedziela, 7 grudnia 2014

Osobista Lista Przebojów cz.7 : World Music- folk - etno



Cześć Wszystkim już grudniowo. Ależ ten czas ucieka….

Dziś chciałbym podzielić się z Wami moją pierwszą 10 z muzyki Etno –folk a może World Music . Otóż takowej też słucham. Czasem nie jest to czysty folk ale powiązane z tą muzyką , albo wywodzące się z kultury danego kraju czyli folkloru. Takiego czegoś gdzie indziej się nie uświadczy.
Możliwe że fani czystej postaci folku obrażą się na mnie ale tak jak powiedziałem każda ta muzyka, którą tu przedstawię ma właśnie folkowe korzenie.

10. Youssou N’Dour  reprezentujący jak wiecie Senegal:


 może go pamiętacie z występów z Peterem Gabrielem, Bruce’m Springsteena, Swingiem  i Tracy Chapman. oraz słynnego 7 seconds z Neneh Cherry


 
9. Richard Bona (Kamerun)

wybitny basista oraz wokalista czego przykładem jest jego udział w licznych projektach takich wykonawców jak : Larry Coryell, Mike Stern, Pat Metheny, Herbie Hancock, Chick Corea, Bob James, Branford Marsalis, David Sanborn czy sam Bobby McFerrin.
Posłuchajmy:


 
8. Przenosimy się na inny kontynent. Do Azji. A w szczególności do Indii. Tutaj chyba wiecie kogo mam na myśli?
Niekwestionowany mistrz sitary, człowiek o wielkim sercu. Ravi Shankar :D ojciec również utalentowanych muzycznie  : Nory Jones i  Anoushki Shankar



7. Jak ja lubię powroty. :D.  Znowu Afryka tym razem Benin. Oryginalna osobowość, niebanalny głos, połączenie jazzu,popu i czegoś swojego.  Pierwsza diva Afryki Angélique Kidjo. Posiadam 2 płyty tej artystki. Powiedzieć co mnie urzekło? Bolero Ravela w jej wykonaniu. Chcecie posłuchać?




6.  Zielony Przylądek. Bez obuwia. Tą Panią wszyscy znają . Mam niebywałą przyjemność przedstawić Cesarię  Evorę. Jej dokonań chyba nie potrzeba podkreślać. Czemu tylko 6? Ponieważ słucham z przyjemnością ale z mniejszą częstotliwością.


5.A teraz trochę z innej beczki. Niby z Polski ale jak się ich słucha to oddają w całości ducha Irlandii a przede wszystkim muzyki celtyckiej:

Carrantuohill. Zespół istnieje i ma się dobrze już 25 lat. :D, przy czym trzeba dodać że z sukcesami występował w swojej muzycznej ojczyźnie
Chętni?


4. Zostajemy przy klimatach celtyckich. Jeden z założycieli Deep Purple wraz z żoną Candice Night założyli w 1997 roku zespół inspirowany muzyką i celtycką i renesansową. Blackmore's Night


3. A teraz Ameryka południowa… Ciekawe czy zgadniecie… Nie nie żadne andyjskie zespoły ludowe. Zespół może i mniej znany w Polsce, lecz dla mnie bardzo bliski bowiem ma w swoim repertuarze tango Argentyno. Zespół składa się z muzyków argentyńskich i urugwajskich. To jeden z tych zespołów łączących z powodzeniem  rózne gatunki muzyczne :  trip hopu, drum and bass i chill-outu.

 Ostatnia ich płyta  Presente  została nominowana do  nagrody Grammy w 2013 roku.

Dla odmiany 2 nagrania:




i co? złapała Was muza? No i jak słyszycie nagrania są w języku hiszpańskim :D

Me parece muy bien


2. Drugie  miejsce i trzecia kapela która ma w swojej karierze mocne korzenie celtycko- folkowe. To Clannad.


Pamiętacie ścieżkę do serialu Robin z Sherwood tego z tym brunetem za którym szalały dziewczyny? No właśnie. Oni nagrali tam ścieżkę dźwiękową. Ale to nie wszystko: dobrze znane krążki  Magical Ring oraz Macali. Ech i ach.. no i pamiętajmy że tam śpiewała Enya ;D

Zanurzmy się w te klimaty :






Jak mnie dobrze znacie dobrze wiecie jacy ludzie będą tutaj. 

Na miejscu  1.  Panie i Panowie wiecznie młodzi, wiecznie na czasie: KUBA

Buena Vista Social Club – zbiór osobowości, zbiór ponadczasowych wartości, Zbiór, Klub jak zwał tak zwał. Ważna i najważniejsza jest ich muzyka, którą tam grali. Dzielenie się z radością. To artyści i normalni ludzie zarazem. Pięknie łączą wszystko co chcą powiedzieć, zagrać, zaśpiewać tak jak czują

To m.in. Compay Segundo, Omara Portuondo, Ibrahim Ferrer czy Rubén González



Pozdrawiam Wszystkich miłujących muzykę :D 

Piotrek Floydomaniak Marchewa Wszędobylski



czwartek, 27 listopada 2014

Muzyka bez granic cz.2


Cześć :D

Odkąd pojawił się nasz gatunek ludzki na ziemi chciał się porozumiewać między sobą. Wiadomo początkowo w dwóch celach. Troszkę później gdy już opanował tą sztukę, chciał porozumiewać się na odległość. Było parę rodzajów tego porozumiewania : sztuka dymu oraz sztuka dźwięku.

Dziś jak się domyślacie zajmę się sztuką wydobywania dźwięku, która wykształciła się jeszcze przed tworzeniem cywilizacji. Te wydobywanie to nic innego jak bębnienie, wykorzystywanie wszystkich podręcznych rzeczy, w tym swojego ciała, szczątki upolowanych zwierząt.,,,,,
Tak pojawiły się bębny, tamtamy, djembe, zestawy bębnów, które wkrótce przekształciły się w perkusje.
 

Perkusja zaciera wszelkie granice : historyczne, kulturowe czy po prostu muzyczne. Wszędzie jest potrzebna i bez niej jak podkreślam nie byłoby komunikacji międzyludzkiej :D

Dlaczego o tym piszę? Nasunęła mi się taka refleksja. Jak zwykle po usłyszeniu muzyki na żywo. Byłem parę dni temu na Zildijan Day czyli prezentacja dobrze znanej marki na rynku perkusyjnym.


Podczas przesłuchiwania gwiazd tego wieczoru : Mike Manginiego (perkusista Dream Theater), Gavina Harrisona (perkusista Porcupine Tree i King Crimson) i dwóch czołowych perkusistów polskiej sceny muzycznej - Tomasza Łosowskiego oraz Radosława Owczarza naszła mnie właśnie taka myśl : Tak odmienne gatunki grają (jazz fusion, r&b, heavy metal, progrock), tak odmienne mają techniki a jedno ich łączy i łączy słuchaczy : perkusja czyli porozumienie poza podziałami. I to jest bardzo bardzo budujące.

Jeszcze jedno w sprawie porozumienia. Wszyscy słuchacze lub prawie wszyscy zjednoczyli się w jednej sprawie. Mike oraz Gavin prosili by nie nagrywać ich występów. Też tak było. Jako autor oraz rozumiem ich doskonale. Bardzo to było super uczucie móc nie wstydzić się za naszą polską wspaniałą publiczność. To przecież ważne dla artysty, dla człowieka aby nie kraść ich własności.

I na koniec to co prawie wszyscy mówią a Mike Mangini podkreśla : granie, rytm, muzyka czy cokolwiek co robicie musi płynąć z serca. To proste. :D

Dziękuję organizatorom (Ada Music) oraz firmie Zildijan (która nomen omen jest z Turcji i istnienie od 1623 roku) za tak wspaniałe przeżycia w katowckim Mega Clubie :D

Pozdrawiam Was Wszystkich
Piotrek Floydomaniak Marchewa Wszędobylski

Ps. kolejny dowód pt. muzyka bez granic.


  

Młody adept sztuki porozumiewania się :D








piątek, 7 listopada 2014

Moja wyobraźnia i Lunatic Soul "Walking on a Flashlight Beam"

Czołem!

Przez wiele dni słuchałem, słuchałem, słuchałem. Spójrzcie co wysłuchałem, co sobie wyobraziłem:
 

Podjąłem się skonfrontowania swoich odczuć związanych z nowym projektem Lunatic Soul Pt „ Walking on a Flashlight Beam

Jak zwykle będę pisał o tym co słyszę, tak jak czuję. To najlepiej mi wychodzi. :D

Mariusz Duda tylko z pomocą Wawrzyńca Dramowicza  poczynił to co inni mogą tylko pomarzyć w wieloosobowym zespole. Wszystko zostało dopięte na ostatni guzik, nie ma tu mowy o fuszerce, zgrane jest ze sobą wiele elementów począwszy od instrumentów klawiszowych, skończywszy na wokalu.  Całość muzyczną bardzo dobrze zrecenzował mój znajomy : http://muzycznyzbawicielswiata.blogspot.com
Nie będę już pisał o najwyższej technice nagrania, bo nie o tym chciałem napisać.

Do rzeczy:
Album rozpoczyna się gdzieś w odmętach, niezmierzonych przestrzeniach, z których wyłania się coraz mocniejsze brzmienie, coraz dynamiczniejsze przejścia. Z tyłu głowy słyszę Mike Oldfielda, ale zaraz głos Mariusza sprowadza mnie na ziemię. Ziemia jest surowa i spękana.

Mariusz wraz z Wawrzyńcem i ze mną podróżują między księżycem a ziemią każdy w swoją stronę. Samotnie. Krajobraz jaki sobie wyobrażam to wizja jak z filmów katastroficznych, po atomowym armagedonie. Gdzieś jest ktoś obok ale boimy się odwrócić, zawrócić.

Szukając przyszłości narasta w nas wewnętrzny niepokój o przeszłość i przyszłość. Przy tym wewnętrznym dyskomforcie jest chłodno i zewsząd słychać tylko metaliczne odgłosy tak jakbyśmy rozmawiali z maszynami. Otwieramy usta żeby coś powiedzieć ale nikt nie słucha. Uciekamy przed samym sobą w rytmie bicia własnego serca, które coraz szybciej bije, ale wkoło jest ciągle zimno.
Zimno przeszywa do szpiku kości. Zimno te zewnętrzne i zimno samotności. Tak wyczerpuje że akceptujemy je  przemierzając  niezmierzone przestrzenie. Nieustannie gonimy by w końcu dostrzec iskierkę nadziei - promień światła, który gdzieś tam się tli…


 

Moje odkrycia cz.7 Jorgos Skolias. Najlepszy Instrument na Świecie:Głos




Cześć!!

Dziś trochę refleksji. Będę jak zwykle pisał tak jak myślę :D

Obserwując niespotykany i wszechogarniający wzrost technologii, elektroniki, trochę jestem zaniepokojony, a może i bardziej. Niektórzy ludzie gonią za cudami techniki, nieprzeciętnymi odtwarzaczami wizualnymi lub audio. Ta pogoń kiedyś się skończy. Jestem tego przeświadczony. Może bańka kiedyś pęknie. Tak mnie naszło bowiem nic natura nie wymyśliła lepszego niż ludzki wzrok, słuch oraz głos….

Głos w szczególności….

Wczorajszy wieczór spędziłem w  muzycznym towarzystwie Jorgosa Skoliasa i jego syna Antoniego, który mu towarzyszył na perkusji.
Fizycznie to było całe instrumentarium, ale to co Jorgos od zawsze daje słuchaczom to niesamowita i nietuzinkowa modulacja własnego głosu. Jorgos może ze swoim głosem robić praktycznie wszystko poprzez oddawanie dźwięków harmonijki, gitary czy trąbki. Jako jeden z niewielu na świecie wokalistów opanował technikę śpiewania harmonicznego równoległego prowadzenie trzech głosów. Przy głosie Jorgosa chowają się wszystkie nowinki technologiczne przekształcające głos niektórych wielkich muzyków. m.in. David Gilmour. Mówię tu o sprzęcie nie o osobie. :D


Wczoraj zabrał mnie na swoje urodziny do swojego kraju. Do Grecji .Standardy jazzowe prosto z Grecji. Tego jeszcze nie słyszeliście?  Powiem tak:

Jorgos opowiadał nam i historię swojego kraju i historię miłości. Wiecie jak to jest trochę smutno ale zawsze do przodu. Zawsze coś pozytywnego można wyciągnąć. Niezwykle barwny głos plus towarzysząca perkusja tworzyły iście niesamowite wrażenie. Szkoda tylko że słuchaczy była zaledwie garstka. Tym bardziej iż był to koncert w ramach urodzin Jorgosa.

Jorgos nie tylko nie dał poznać po sobie rozczarowania (ja bym się rozczarował na jego miejscu) ale bawił się muzyką, bo to go inspiruje przez całe życie.

Oto parę utworów które zapadły mi w pamięć :
40 zbójów
Suria
Don’t leave me
Na bis była niebywała interpretacja autorstwa Jorgosa utworu „Foxy Lady Jimiego Hendrixa”


Jeśli chcecie koniecznie posłuchać zapraszam na stronę tego uzdolnionego artysty :


Jorgos to mój bardzo skromny prezent urodzinowy. Śpiewaj tak dalej jeszcze 100 lat!!! :D

Piotrek Floydomaniak Marchewa Wszędobylski

czwartek, 30 października 2014

Moje Odkrycia cz. 6 Skalpel - Igor Pudło i Marcin Cichy



Cześć!


 Skalpel - sama już nazwa sugeruje nam że coś się będzie dziać. Będzie się cięło lub będzie ostro. Otóż moim skromnym zdaniem Skalpel wręcz wycina w muzyce swe tory, przecina utarte konwenanse. To fuzja elektroniki i jazzu. Tak udana że zainteresowała się nimi słynna wytwórnia Ninja Tune.
 Dwóch DJ Igor Pudło i Marcin Cichy wraz z towarzyszącym zespołem (instrumenty klawiszowe charyzmatyczna Joanna Duda (chciałem opublikować jej zdjęcie, na razie udało mi się uzyskać zgodę na podanie linku do pełnych profesjonalizmu zdjęć Pana Piotra Siatkowkiego) oraz perkusja- wielki pokłon dla nie mniej zjawiskowego Jana Emila Młynarskiego oraz wspomagającego DJ Spectribe) parę dni temu zagrali u siebie w domu, we Wrocławiu. 

 Do Wrocławia przyjechali z tego co widziałem nie tylko polscy słuchacze ale dużo zagranicznych gości. Koncert miał promować dwa ostatnie wydawnictwa „Simple” oraz „Transit” Zanim przejdę do koncertu chciałbym podzielić się z Wami wrażeniami z słuchania Skalpela.
 Ci którzy nie znają tej formacji : tak jak pisałem wcześniej na OLP nie da się ich zaszeregować. Bardzo mocno akcentują polski jazz lat 60 i 70 w swych aranżacjach.
Można się kłócić że co to za muzyka z komputera, ale też najpierw trzeba ich posłuchać. Słuchając Skalpela ma się wrażenie że słucha się prawdziwego kontrabasu, saksofonu czy trąbki.
 Skalpel niejednokrotnie towarzyszy mi podczas długich zimowych wieczorów przy książce, jednak długo nie można było się skupić na tej drugiej bowiem Marcin i Igor zabierali mnie w fantastyczną podróż muzyczną. Nie jest to muzyka, którą polubi każdy. Nie można ich pobieżnie słuchać, ale jak się oddasz niej bez reszty tak wpadniesz po uszy. Skalpel działa na mnie i łagodząco i energetyzująco, jest doskonały do knajpki z jazzem i do wieczornej lampki wina przy świecach. Są magnetyzująco uzależniający.
 W czasach szybkiego konsumpcjonizmu Skalpel swą muzyką znowu łamie stereotypy, do tej muzyki trzeba mieć czas, trzeba usiąść, pomyśleć, oddać się jej. Bez reszty.
Jako słuchacz różnego rodzaju muzyki poddałem się im. Powtarzające się motywy hipnotyzują słuchacza. Ogromny plus dla perkusji, która nigdy jest odtwarzana z komputera.
 Dla mnie to tak jak pisałem nr 1 jeśli chodzi o muzyków niezależnych, niesztampowych wychodzących ponad przeciętność, ponad wszystko. Po raz kolejny powiem że muzyka nie zna żadnych granic! I to jest piękne. :D
 Chętni do posłuchania? Ja zawsze :D. Aha o koncercie: Igor i Marcin przyjechali do swojego rodzinnego miasta gdzie zostali bardzo gorąco przyjęci przez po brzegi wypełniony przez fanów Klub Eter. Zespół wszedł na scenie o 21.30. Spodziewałem się że będzie tylko nowy materiał z "Transit", pozytywnie mnie zaskoczyli grając, a raczej przerabiając swe największe przeboje m.in. Shivers, Konfusion, If Music Was That Easy, Break In czy na bis nieśmiertelny Sculpture.
  Były też najnowsze wideoklipy m.in. do utworu „Soundtrack” z Epki Simple
Generalnie aż nie chciało się wychodzić z klubu. W pobliskim hotelu byłem jakoś przed północą.
  Kładąc się spać oraz w drodze do pracy następnego dnia cały czas byłem pod wpływem SKALPELA. I dobrze. :D
  Poniżej link do strony  :Pani Joanna Duda w obiektywie Piotra Siatkowskiego


a poniżej moje bardzo skromne zdjęcia.


Przygotowania do koncertu
 
Logo......

 Na ekranie najnowszy teledysk "Soundtrack" do epki Simple





Igor i Marcin [fot za: http://skalpel.bandcamp.com/]

Co ja mogę jeszcze powiedzieć. Chyba : Dziękuję Panowie że pojawiliście się kiedyś w moim życiu.

Piotrek Floydomaniak Marchewa Wszędobylski

niedziela, 26 października 2014

Moje odkrycia cz. 5 Wojująca Ryba czyli Derek William Dick alias FISH



Cześć. Dziś wspomnienia z koncertu. :D 


  Przez wieki utarło się że ryby i dzieci głosu nie mają. Nic bardziej mylnego!! Przynajmniej jeśli chodzi o ryby a zwłaszcza o jedną, wojującą swym głosem rybę.
  Wiecie o kim mówię. Fish a właściwie Derek William Dick. Znany z działalności solowej i zespołowej z Marillion. Każdy chyba z większości słuchaczy zna przeboje wczesnego Marillion z Fishem właśnie z nieśmiertelnym utworem Keyleigh.
 Ale nie o Marillionach dziś będę pisał tylko właśnie o Wojującym z wojną Fishu.
Z moich skromnych obserwacji ten 56 letni artysta osobiście ceni spokój, ciszę i oswaja się z upływającym czasem.

Tyle obserwacji wynikających z fotografii umieszczanych przez samego Fisha.

  Tymczasem w czasie koncertu we Wrocławiu podczas Tourne po Europie Fish ze spokojnego, cichego domatora przeistoczył się w wojownika. Derek na scenie mimo upływających lat, dalej jest charyzmatycznym wokalistą nie przebierającym w ekspresji. Fish w głównej mierze przedstawił słuchaczom swój nowy materiał z płyty „Feast of Consequences”

  W tym czasie, w którym żyjemy, na skraju różnych zawirowań polityczno-militarnych temat podjęty przez Fisha na tym krążku jest ciągle aktualny. Artysta pokazuje nam i przypomina dysydentom politycznym Wielką Wojnę. Przedstawia zawiłe aspekty oraz zmusza do refleksji.   Mimo ciężkiego tematu muzyka oraz głos Dereka powodują że ja jako słuchacz oddaje się muzyce, genialnym akustycznym brzmieniom.
  Oprócz ostatniej płyty Fish przypomniał też początki i późniejsze albumy ze swej solowej kariery zaraz po opuszczeniu Marillion. Były kawałki z „Vigil in a Wilderness of Mirrors” z „13 th Star”. Były też nieśmiertelne przeboje z okresu z Marillion :” Slainte Mhath”, Heart Of Lothian. Publiczność która żywiołowo przyjęła swojego, tak swojego ulubionego artystę, człowieka, przyjaciela zgotowała niejednokrotny bis. A na bis Fish wykonał między innymi „Incubus” z płyty Fugazi. Wszystko to przy gorącej atmosferze publiczności, której Derek jest zawsze bliski. To był wspaniały koncert do którego wspomnieniami będę zawsze wracał

Dziękuję wszystkim fanom muzycznym, którzy byli ze mną we Wrocławiu.
Pozdrawiam Was Serdecznie
Piotrek Floydomaniak Marchewa


Poniższe zdjęcia wykonane telefonem komórkowym.





poniedziałek, 13 października 2014

Muzyka Bez Granic



Hej!  
Wróciłem z mojej trzeciego festiwalu muzycznego Rawa Blues odbywającego się w Katowickim Spodku. 
Już podczas tego wspaniałego muzycznego festiwalu stwierdziłem że muzyka jednak nie zna granic. Żadnych GRANIC!!!
I wiecie co : to jest to co najpiękniejsze w ludziach. Niepotrzebne nam są wojny, zbrojenia, propaganda. Wystarczy nam muzyka żebyśmy wszyscy byli równi. To przepiękne widoki uśmiechniętych ludzi, niezależnie od wieku, pozycji społecznej, koloru skóry, ubioru czy wieku.

Wrażliwość na muzykę, na to co przedstawiają artyści jest ta sama. Wszyscy potrafią się bawić, niektórzy na swój sposób, ale się bawią. Muzyka jest odskocznią, jest światem do którego można razem wejść bez obaw, że się jest innym.
Co mną tak wstrząsnęło. Ano ja sam. 

Wyszło na scenę parę dziadków. I tak przez chwilę się zastanawiałem po co oni tu są i dlaczego. Już wiedziałem po chwili dlaczego, abym otworzył oczy i uszy, bowiem udowodnili że nic nie jest ważniejszego niż muzyka płynąca prosto z serca. D

Panowie dość że niewidomi, to ich wiek 70-80 a może i więcej nakazywał szacunek, ale nie!!! Blind Boys of Alabama mieli tyle energii co niejeden dwudziestolatek mógł im pozazdrościć.
Panowie zrobili istny show, to mistrzowie stylu, elegancji, nastroju. Wiedzą jak porwać cały katowicki Spodek.
Jak będę w ich wieku i powiem że się źle czuję to muszę sobie przypomnieć jaką mieli siłę.
Jestem pod ich ogromnym wrażeniem cytując mistrza ceremonii:
" Feel You good??"
Kłaniam się najniżej jak potrafię.
Piotrek
Blind Boys of Alabama

Zdjęcia zrobione telefonem komórkowym

środa, 8 października 2014

Osobista Lista Przebojów cz.6 ELEKTRONIKA vol.2

Cześć! :D
  No wreszcie. Udało mi się wrócić do redagowania OLP. 
Prowadzenie trzech blogów jednocześnie połączone z małą ilością czasu tak skutkuje, nie mniej jednak chciałbym WAM 
podziękować : że jesteście, czytacie, słuchacie.

  Znajomy mnie się pyta kiedy na to znajduję czas i czy od razu to piszę co mam w głowie. Otóż nie. Układam sobie pewne rzeczy, zapisuje ale nie publikuje. Kiedy znajduje odpowiedni moment siadam składam i już. Ot co :D

Dziś zajęcia z elektroniki tej elektroniki XXI wieku. Powiem tak że nie wszystko mi się w niej podoba, ale są zespoły, ludzie i projekty które nawiązują do tej starej elektroniki.

Moja 10 elektroniki w nowym wydaniu. Posłuchajcie i podzielcie się opiniami

10. 
Może i jednorazowy i przebrzmiały i z jednym świetnym albumem. Kolorowe pejzaże muzyczne to mi tylko się kojarzy z tym wykonawcą. 
Robert Miles z albumem Dreamland. Gdyby nie "Children" nie byłby aż tak rozpoznawalny




Miejsce 9. :

Za spokój i oryginalność. Odkryłem jego stosunkowo niedawno, bowiem jakieś 3 -4 lata temu.  Chicane a właściwie Nick Bracegirdle. Jego wizja muzyczna doceniły takie zespoły jak Clannad, remixował między innymi t Everything but the Girl, B*Witched, Bryana Adamsa czy Enigmę.

 


Miejsce 8. 

Pójdźmy dalej tym tropem. Jedno z wcieleń wybitnie uzdolnionego Rogera Shah'a. Wydawnictwa tego zespołu charakteryzują się tym że wydane są na 2 płytach. Pierwsza jest chilloutowa, druga znacznie szybsza. Ja jednak zostaję przy tej pierwszej :D




Miejsce 7. Już zaczynają się schody bo nie wiem co wybrać.

Może Daft Punk  duet z Francji z najnowszą produkcją, która podbija świat. "Random Access Memories". Fantastyczna robota. Bardzo fajnie słucha się całej płyty. Warto wspomnieć o soundtracku do TRON Legacy. Polecam!!!


6. Zostajemy we Francji. Niektórzy zwą ich prekursorami ówczesnej elektroniki. Duży sukces jednego albumu, stanowiącego połączenie chilloutu, elektroniki i ambientu. Powiem tak jak ich słucham to momentalnie staję się spokojniejszy, cała zła energia gdzieś ulatuje. W powietrze :D
Zespół AIR i niezatapialny album Moon Safari z 1998 roku!!!



5.  Powiem Wam że na tym miejscu u mnie jest Richard Melville Hall czyli dość popularny Moby. Moby tak wiele wyprodukował że sam nie wiem co wybrać? Dla mnie Hotel z 2005 roku. A dla Was? Znalazłem taki fragment z koncertu :



 
4.  Zostały mi 2 polskie zespoły i 2 zagraniczne. Heh. Trudny wybór

Zaryzykuje. 

2 pasjonatów związanych ze słynną wytwórnią Ninja Tune, Niezależni, nie sztampowi, nie kwalifikujący się ani do elektroniki ani do jazzu. Łączą to co wydawałoby się nieosiągalne. Udało im się. Moi faworyci jeśli chodzi o muzykę niezależną. Zrobili karierę za granicami Polski. Później ich doceniliśmy.  Nie jest to muzyka łatwa w odbiorze, ale jak się ją zrozumie to się ją pokocha bez granic. Dziękuję Panowie  : Marcin Cichy i Igor Pudło czyli Skalpel



Wielka 3 : 
Fani pewnie się na mnie pogniewają, że 3 a nie pierwsze miejsce. ATB czyli André Tanneberger. Wielka postać w świecie współczesnej DJ. Wiele jego albumów to albumy dwupłytowe, z zasadą podobną do Rogera Shah'a. ATB wydaje także kompilacje różnych artystów pod swoim szyldem, w serii DJ in the mix...... Mnie podobają się wolniejsze kawałki. Ulubioną płytą jest chyba Trilogy, chociaż Distant Earth czy Futures Memories też jest bardzo dobra. 
Mój ulubiony kawałek z Heather Nova :


2. Nasz rodzimy multitalent. Bardzo chilloutowy, bardzo wszechstronny Andrzej Smolik znany tylko z nazwiska. Kompozytor, producent i multiinstrumentalista. Dzięki Andrzej!!!! :D
Cztery płyty które zapadają głęboko w pamięć:




No i 1.  Schiller - czyli od 2003 roku jednoosobowy  (Christopher von Deylen) zespół tworzy praktycznie same przeboje nie bojąc się śmiałych połączeń brzmień elektronicznych i muzyki poważnej. Mówią o tym utwory z Sarah Brigtman, Andrea Bocelli, Mikiem Oldfieldem. Od 2003 roku odnosi same sukcesy. Płyty Leben, Tagtraum, Sehnsucht, Desire, koncert Atemlos czy ostatni Opus zna chyba już każdy. Oprócz muzyki muszę zaznaczyć że koncerty Schillera to również świetna i świetlna zabawa

Posłuchajmy razem:




[źródło: http://pep1000.files.wordpress.com/2010/01...]


Na dziś to wszystko ale obiecuję nie będziecie musieli długo czekać na kolejną listę... tylko muszę sobie przypomnieć jakim gatunkiem muzycznym chciałem się z Wami podzielić

Pozdrawiam Was
Piotrek Floydomaniak Marchewa Wszędobylski

środa, 25 czerwca 2014

Osobista Lista Przebojów cz.6 ELEKTRONIKA vol.1

Cześć Wszystkim!

Witam moich stałych i nowych czytelników! :D

 To bardzo fajne mieć znajomych na całym świecie, którzy gdzieś tam czytają i podoba im się to co piszę. To bardzo bardzo motywujące.

  Dziś zaczynam przedstawiać moją listę dotyczącą tzw. elektroniki w muzyce. Temat jest na tyle szeroki że w 10 miejscach nie da się tego przedstawić. Pragnę uporządkować to troszkę, ale nie wiem czy mi się uda. :D
Wybór jest przeogromny. Zacznę od moich czasów przedfloydowskich.
  Od zawsze dużo czytałem i dzięki temu mam bogatą wyobraźnię, także muzyka ją wyzwalała. Już odkryłem to podczas słuchania mistrza elektronicznych brzmień: Jean Michel Jarre to o nim mówię. W dzisiejszych czasach słowo elektro inaczej się kojarzy i też u mnie znajduje zrozumienie muzyczne- jednym z przedstawicieli tej muzyki (co będzie w następnym poście) jest André Tanneberger czyli ATB czy zespół Air.
 Dziś elektronika w czystym starym wydaniu, którą słuchałem m.in. podczas "Studia el-muzyki" w radiowej "trójce" późnymi porami.

Miejsce 10.
Kraftwerk z całym dorobkiem oczywiście.  Kojarzycie "Autobahn"? Posłuchajcie. Pierwsze elektro szlify. Album powstał 40 lat temu!!! :D Polecam!!!


 
 






Miejsce 9.  
Zazwyczaj keybordziści w zespole zajmują chyba najmniej szanowane miejsce w zespole, bynajmniej taka krąży legenda. Nie dla mnie. Miejsce 9 i 8 to Panowie, bez których zespoły nie miały by prawa bytu

Rick Wakeman z zespołu Yes:

i ex aequo

Hammond w wykonaniu mistrza tego instrumentu : Jon Lord z Deep Purple



 Jak myślicie kto będzie następny? Oczywiście pokłony dla pana Ricka Wrighta z Pink Floyd:

Miejsce 8.  Rick Wright


Wish You .....



Miejsce 7.
Wreszcie polski akcent. Jak odkrywałem Jarre'a to polskim objawieniem wtedy był dla mnie pan Marek Biliński. Słynna wtedy Ucieczka z tropików....
Heh to były czasy. Miałem 10 lat! :D




Miejsce 6.
Zespół odkryty jak większość tu prezentowanych w audycji Pana Jerzego Kordowicza.  Nagrywałem wtedy na magnetofon szpulowy
Mniej więcej coś takiego:

[źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Magnetofon_szpulowy#mediaviewer/Plik:ZK140-2.jpg]

z sentymentem wspominam...... Tangerine Dream. Przygotujcie się na dłuuuuuuższe słuchanie




 Idąc tropem audycji. Tym razem elektronika trochę łagodniejsza na zupełnie innym instrumencie niż organy. To elektroakustyczna harfa. Czarodziejsko. Polecam też jego album "Air"

Miejsce 5. 
Andreas Vollenweider.



 Za ciosem multinstrumenstalnym, równie z  bogatą wyobraźnią i dorobkiem artystycznym poza granice Józef Skrzek!

Miejsce 4. Józef Skrzek
Tutaj w towarzystwie zespołu SBB. Tu znowu moja teza że wszyscy muzycy są na właściwych miejscach w zespole i żadne nie jest pierwsze ani ostatnie. Po prostu wszyscy tworzą przepiękną atmosferę. Gitara - Apostolis Antymos, Irek Głyk perkusja. Dziękuję Panowie :D



Miejsce 3. 
Mike Oldfield. 
Przebogaty repertuar, kojarzony z tzw. Dzwonami rurowymi. Multistrumentalista.  Nie pamiętam gdzie i kiedy usłyszałem Mike'a ale od razu zasłuchałem się. :D . Dlaczego miejsce 3? może dlatego że lubię też gitarę w jego wykonaniu . Coś innego mniej znanego. 


I zostało dwóch panów. Domyślacie się którzy.

Miejsce 2. Ewangelos Odiseas Papatanasiu czyli Vangelis

"Studio el-muzyki" i niezatarte wspomnienia. Razem z Jonem Adersonem z Yes. Nieśmiertelne "Rydwany Ognia", "Blade Runner", "1492 conquest of paradise"

Dla przypomnienia:


Nie jest zaskoczeniem że miejsce 1 należy do Jean Michel Jarre'a

1. taaak ale co za utwór? Hmmmm. Niezmiennie wywołujący ciarki na rękach, kojarzący się mnie z niezmierzonym wszechświatem. Dla mnie to wszechświat dźwięków. Album z 1977 roku!





[źródło:http://pik.wroclaw.pl/Jean-Michel-Jarre-koncert-Wroclaw-2010-w16236.html]



 Zasłuchałem się......
Dziękuję raz jeszcze za Waszą obecność

Piotrek Floydomaniak Marchewa


czwartek, 12 czerwca 2014

Moje odkrycia cz.4 Gotan Project vol.2

Cześć! 

Na czym to stanąłem w Gotanach? 

  Na drugim wydawnictwie, nie mówię że to drugi album bo to jest DJ set, Inspiracion Espiracion.

  Gotan Project zawsze będzie mi się kojarzył z tym okresem w życiu, gdzie było wszystko ale za to w bardzo krótkim czasie .
Na trzeci album czekałem do 2006 roku. Lunatico - bo to taki tytuł albumu otwiera powolna kawiarniana atmosfera, bardzo zmysłowa i melancholijna zarazem


 
[źródło własne autora]
Później bandeon z hiszpańsko języczną nutą zabiera nas w podróż.  W pierwszym przesłuchaniu tej płyty ciarki na rękach powoduje u mnie kilka utworów. Jednym z nich jest Diferente z równie magicznym teledyskiem 







Następny utwór powala mnie na kolana. Dosłownie czuć jak jesteśmy gdzieś w kawiarni czekając na ukochaną osobę, z którą chciałoby się tańczyć argentyńskie tango, lecz niestety tylko czekamy.


Po tej płycie postanowiłem że muszę zobaczyć i posłuchać Gotan Project na żywo. Pojechałem więc w 2006 roku do Warszawy do Sali Kongresowej. Koncert został przełożony na jesień. Pamiętam przed Kongresową zgromadzili się ludzie, którzy kochają tango, salsę, milongę. To była spontaniczna reakcja. Instruktorzy tańców, którzy też czekali na występ mistrzów nastroju, zorganizowali pokaz i mini naukę tanga dla chętnych, w towarzystwie sączącej się niestety z prywatnych odtwarzaczy muzyki Gotan Project

[źródło własne autora, fot. Piotr Marchewa]

[źródło własne autora, fot. Piotr Marchewa]
Też było magicznie, jak na tango przystało
 Tak później tego roku na jesień koncert już się odbył. Pierwsze spotkanie, wyczekiwanie jak na coś uwielbianego. Wracając do płyty. następny utwór to tytułowy Lunatico. ech.... same nogi tańczą. Posłuchajcie proszę:



Następny utwór zaskakuje. Łączenie nowoczesnego hip hopu z elementami tango argentino. Genialne! Zwłaszcza po którymś przesłuchaniu. 
Płyta cała jest dla mnie magiczna i nostalgiczna, zwłaszcza po ostatnim utworze, którego twórcą jest nie kto inny jak Ry Cooder
 Cztery lata czekałem na następną równie genialną płytę. Tango 3.0. Również byłem na barwnym koncercie lecz emocje były troszkę inne, jakby mniejsze.
Okładka przypomina nam że tango tworzą żywi ludzie i właśnie ich emocje.

 Nastrój na początku jest jakby kontynuacją Lunatico. Miodem dla moich uszu i serca są Rayuela i Desilusión oraz De Hombre a Hombre



 Zespół nie zapomniał też o jakże typowej miłości latynoameryki jaką jest futbol.  Na koniec w rytmie tegorocznego mundialu




 do następnego postu (jeszcze nie wiem jakiego)
 Piotrek Floydomaniak Marchewa