„Kiedy jest czas skończyć taniec z duchami?. Z duchami przeszłości...”
Tak zatytułowałbym wywiad z Hanią. Wywiad, który się jeszcze nie odbył.
Słowa i muzykę ,którą komponuje Hania odzwierciedla wszystkie moje odczucia , uczucia i emocje.
Tak.
Od pewnego poranka, kiedy przeglądając strony w przestrzeni multimedialnej natknąłem się na podpowiedziany mi przez algorytm, koncert z Placu Inwalidów Paryżu (tu : cały koncert)
Hania Rani, któż to taki?
Hanna Maria Raniszewska to pełne nazwisko tej polskiej pianistki, kompozytorki i wokalistki (absolwentka m.in. Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina
W 2015 wraz z Dobrawą Czocher porwała się na interpretację piosenek Grzegorza Ciechowskiego. Dwa lata później założyła duet Tęskno, który wydał w 2018 roku płytę „Mi” (nominacja do Fryderyków 2019 w kategorii Fonograficzny debiut roku .
5 kwietnia 2019 ukazała się jej debiutancka płyta solowa Esja.
Rok 2020 obfituje już w owoce wieloletniej pracy Hani. Najpierw zdobywa nagrodę Fryderyka w kategoriach: Album Roku Alternatywa (za album "Esja")
była też nominowana w kategorii Producent Roku. Wydany w 2020 album „Home”została natomiast płytą roku w plebiscycie Gazety Wyborczej.
Hania jest kompozytorką muzyki filmowej, ilustracyjnej (jak ja to nazywam), którą można dowolnie wg swojego poczucia interpretować.
„Esja” to też jeden z pierwszych utworów Hani, który pochłonął mnie bez reszty
W muzyce, którą słyszę, czuje zarówno jej delikatność, podkreśloną przez śpiew oraz komunikację ze słuchaczami, słuchaczkami. Oglądając ją przez szklany ekran nie da się nie zauważyć jak wydobywa dźwięki muskając klawisze zarówno fortepianu i elektronicznych instrumentów współpracując z kontrabasem czy trąbką, gitarami czy saksofonem
Muzyka mająca dużo przestrzeni, która przemówiła do mnie zarówno tekstowo
i instrumentalnie. Odnosi się do wszystkich emocji, gdzieś przeżytych, do samotności, do przeszłości, która jednak gdzieś wraca z zapytaniem kiedy skończę taniec z duchami, kiedy wrócę do siebie – do domu...
Bogata wyobraźnia, osobiste wyznania czy doznania i umiejętność ich uzewnętrzniania w postaci muzycznej to wielkość Hani.
Nie spotkałem się do tej pory z kimś takim....Podziwiam, kontempluje, wysłuchuję
Kiedy
mieliście tak, że idziecie za głosem intuicji? Czasem tak jest.
A
poszlibyście na koncert wcześniej nie znanego zespołu? Do od
niedawna ulubionej klubokawiarni?
Tak
zrobiłem. W Bielsku jestem prawie rok i odkrywam uroki tego miasta.
Jestem zaskakiwany na każdym kroku. Pozytywnie.
Niedawno
poznałem klubokawiarnię Aquarium, gdzie wchodząc czujesz się jak
w domu: przyjemna i komfortowa atmosfera tam panująca, ludzie,
którzy to miejsce tworzą oraz bywalcy, tacy jak i ja. Magia. Parę
miejsc takich znam, do nich dołącza bielskie Aquarium, prowadzone
przez Panią Magdę Jeż. Dawno nie czułem się tak dobrze chłonąc
głos Ghostmana...
Dziś
13 lipca poszedłem na randkę w ciemno z muzyką tria pod tajemniczą
nazwą
Product
May Contain.
Nic
o nich jeszcze nie wiedziałem, no wstyd, ..
Nie nastawiałem się na
nic, nie oczekiwałem niczego. Wiedziałem tylko jedno będzie
wibrafon....jeden z moich ulubionych instrumentów muzycznych,
którego mogę słuchać bez przerwy...
Przyszedłem
wcześniej jak to zwykle... trzech młodych ludzi kręciło się po
klubie, coś dyskutowali. Już wiedziałem że to ten zespół!
Pani
Magda jako gospodarz przedstawiła zespół. Byłem pod wrażeniem
dotychczasowych dokonań zespołu, który otrzymał Grand Prix za
indywidualność jazzową w festiwalu Jazz nad Odrą!! Tytuły
tytułami, ale muszę posłuchać.... Nastawiam się....
Pierwsze
dźwięki kontrabasu Filipa Botora wprowadzają mnie w rezonans. Za
chwilę pojawiają się Tymon Kosma na wibrafonie oraz Mateusz
Borgiel na instrumentach perkusyjnych.
Opowiem
Wam o wrażeniach, emocjach jakie na mnie wywołali, choć dla
każdego i każdej z Nas, ta muzyka może być o czym innym.
Słuchając
i patrząc na pierwsze takty ich muzyki, zauważyłem jak każdy z
muzyków skupia się na swoim instrumencie, ale zaraz wyłapałem, że to zespół! Tak każdy patrzy na kolegę, jego ekspresję. Każdy swą grą, instrumentem podkreśla jedność zespołu. Kontrabas rezonuje z wibrafonem i "perkusją", Mateusz Borgiel świetnie podkreśla i uzupełnia każdą nutę, która wydobywa się z instrumentów kolegów. I niech nie zwiedzie Was
ta iluzja, że każdy gra swoje. Nie! To doskonała dojrzała
kompozycja muzyczna, choć pierwsze "skrzypce" wydaje się
mieć wibrafon (a może tylko ja to tak odbieram?)
Co
do muzyki: dla mnie słychać było dobrą szkołę jazzową lat
20-30, odwoływanie się do znanych nurtów muzycznych, flirtujących
zarówno z muzyką Berndarda Maseli czy Skalpela. Wszystko z naszego
rodzimego podwórka.
Duża
energia i charyzma zespołu powoduje, że nie nudzi się, wręcz
przeciwnie chce się go więcej i więcej.
Panowie
bawią się stylami, muzyką i instrumentami oraz wszystkimi
pomocami, które mogą wytwarzać dźwięk (np. pałeczki do
wibrafonu).
Jestem
pod wielkim wrażeniem. Panowie tak trzymać!!! Dzięki że
odwiedziliście Aquarium!!!
Tak,
nie umiem nie słuchać, nie umiem nie odkrywać, jak i nowych
możliwości jak i nowych ścieżek, nowych rozwiązań. Oczywiście
z zakresu tego czym się interesuję. Tak jak miałem przerwę w
nauce tak miałem przerwę w słuchaniu muzyki. O muzyce polskiej,
którą ostatnio odkryłem już pisałem.
Jak
to u mnie bywa, iskra... .Iskra w moim ulubionym radio internetowym
spowodowała, że znowu poczułem tą wenę która wynika z odsłuchu
muzyki.
Dziś
o progrocku, postrocku. Ile razy zastanawiałem się jak dużo można
stworzyć.... Nieskończenie. To jest właściwa odpowiedź.
Rock
progresywny zawsze był mi bliski, zarówno za sprawą mojej
samoedukacji muzycznej, nieustannym poszukiwaniom, nie szufladkowaniu
nikogo i niczego. Wiecie dobrze, że przygodę z progrockiem zacząłem
od Pink Floyd.
Gdy
Floydzi przestali grać, zacząłem szukać czegoś podobnego, na
kształt. Oczywiście niczego podobnego nie znalazłem. Pink Floyd
zawsze będzie na piedestale ideałów rocka progresywnego. Wszystkie
inne zespoły, projekty gdzieś w głębi bazują jak nie na nich to
czerpią inspiracje.
Bardzo
mnie to cieszy, że mogę znaleźć tą cząstkę ale jakże inną w
wielu wielu zespołach, które pojawiają się. Cieszy mnie fakt, że
zarówno i gdzieś w muzyce tzw metalowej jak i ambiencie.
Minął
jakiś czas kiedy ostatnio słuchałem progrocka- tak to były czasy
polskiego Riverside.
Później
długo długo długo nic.
Nie
słuchałem radia, nie słuchałem muzyki, nie słuchałem siebie
Kiedy
rano się budziłem zawsze towarzyszyło mi radio, teraz wstaję i
włączam radio gdzie między innymi muzyką zajmuje się Paweł
Pobóg-Ruszkowski. Zgadnijcie jaką muzykę serwuje pan Paweł?
Nazwa
audycji mówi sama za siebie : PROGnozy.
Wiecie
jak to jest... słucha się, słucha .... a tu nagle jak grom....
Human
Factor... tyle zapamiętałem, nie wiem jaki utwór pan Paweł
zagrał. Szybko : przeglądarka, pierwszy wyświetla się album "Let
Nature Take Its Course"z
2018 roku. Od pierwszego zasłuchania, pierwszy utwór. Znawcy
progrocka powiedzą nic nowego- wszystko osadzone w długich
zapętlonych frazach, podkreślonych przesterami gitarowymi plus
niezastąpione instrumenty klawiszowe, w tle perkusja.. Wszystko
zaczyna się powoli, rozkręca się z tajemniczego, mrocznego świata.
Narastanie linii melodycznej oraz temat przewodni, który też
nagle się łamie, może być podporą niejednego filmu z gatunku
sci-fi to utwór "Longyear"
Ponad 7 minut muzyki okraszonej końcówką, która jest klamrą
zamykającą utwór. Tradycje progrocka. Mmm dobrze.... mmm.
Chłopaki
nie zwalniają tempa. Z pierwszym podejściem szturmem wzięli moje
uszy. Słucham dalej, czwarty utwór! "Lake of Solitude"
Tak,
zaczyna się zupełnie łagodnie, wręcz niewinnie, zapętlona
czasowa fraza hipnotyzuje słuchacza, w oczekiwaniu czegoś co za
chwilę nastąpi. Po około 1,5 minuty mocny przester, który zgrywa
się z poprzednią nutą. Transowy kawałek znowu zwalnia, zabierając
nas przy pomocy instrumentów klawiszowych do tej krainy. Niemoc
wydostania się z niego bardzo dobrze odzwierciedla co raz mocniejsze
brzmienie gitar. Soczyste, tak bym nazwał. Lekka sekcja keyboarda a
zaraz te gitary w tyle schowaną perkusją, która nadaje przecież
wszystkiemu rytm. Progrockowy, progresywny, psychodeliczny...
Końcówka jak zwykle zawiera wszystkie elementy, które tu podwajają
swoją siłę. Ciarki na rękach. Jest bardzo dobrze... Wracam do
utworu po raz n-ty.. Prawie 8 minut :D
Zachęcam
do przesłuchania płyt Human Factor. Smaczku dodaje fakt, że
panowie są z Rosji. Progarchives pisze o nich tak: "ekscytująca
nowa rosyjska supergrupa stworzona przez utalentowanych i
doświadczonych muzyków.Konstantin Shtirlitz i Alexander
Meshcheryakov, były perkusista i basista potężnego INFRONTA,
połączyli siły z klawiszowcem i gitarzystami Siergiejem Volkovem,
głównym kompozytorem i aranżerem KAFTAN SMEHA oraz gitarzystą
Ivan Ivanov z HAGI TRAGGER.Ta czwórka opisuje swoją koncepcję jako
„współczesny instrumentalny crossover między rockiem kosmicznym,
progresywnym i alternatywnym” Podpisuje
się pod tym
Ech.
Moje progresywne serce poszło za ciosem. Tym razem nie radio a
prawie sztuczna inteligencja wyszukiwarki na popularnym kanale
muzycznym. Nie spodziewałem się. A tu... Niespodzianka. Utwór pt :
Your
Wave Caresses Me,
zespołu The Last Sighs Of The Wind. Nic nie mówi... Prawda?
Posłuchajcie wraz ze mną :
Znowu
wpada pierwszy utwór, tu instrumenty klawiszowe, brzmiące jak
fortepian i ten bardzo łagodny wstęp, zupełnie inny niż Human
Factor, dołaczona łagodnie perkusja, i po dwóch minutach bardziej
"mięsiste" partie gitar, które po paru chwilach milkną
aby dać przestrzeń, ale dosłownie na chwilę. Ta mieszanina
stylów, przejść między łagodnym a ostrym soczystym rockiem
powoduje, wszystko powracające do głównego tematu, to powód aby
koniecznie odsłuchać. Dalej znowu czwarty utwór, swoją sekwencją
przypominający ten otwierający. Warto posłuchać i przekonać się
Moja
typowa ciekawość prowadzi mnie do śladów zespołu w Białorusi.
Nieźle pomyślałem
Następny
zespół proszę bardzo tak dla kontrastu : Szwajcaria. Ciekawi? Mam
nadzieję
Przed
Wami Hubris
z
płytą Apocryphal Gravity. Co mi wpadło w ucho? 10 minut w "Doom
Mons", pełne przestrzeni i energii kompozycja z motywem
przewodnim, który póżniej nie chce się odkleić :D. Wokół
motywu zbudowane napięcie z pracy perkusji oraz gitar, może na
początku tak mocno nie przesterowanych ale ujawniających swą moc
koło 7 minuty. Kulminacja mocy gitar i perkusji kończy się po
minucie aby nagle wrócić do delikatnej konstrukcji motywu. Ostatnia
minuta to muzyka prawie ambientowa, która gdzieś zostaje z tyłu
głowy. Polecam
Do miłego odsłuchiwania i odkrywania kolejnych utworów, nie tylko z progrocka.
"Proszę
siadać, się nie wychylać, się nie opowiadać i łaskawie i po
cichu i bez szumu i bez iskier wyp..ć"... "czy ty w ogóle
coś rozumiesz?" - Bartek
FISZ Waglewski
Cześć.
Znowu nie pisałem. Tłumaczę się przed Wami, przed samym sobą.
Nie pisałem, nie miałem czasu, a może i chęci.
Międzyczasie
powstało wiele ciekawych i inspirujących projektów muzycznych i
nie tylko muzycznych. Powstały dwie rozgłośnie internetowe
inspirowane dawnym programem radiowym, obydwie współfinansowane
przez nas słuchaczy, Trzy pięć siedem to ci sami redaktorzy,
ciekawe barwne postaci, niebanalne audycje, wszystko nowe, nowy
świat. Tak...
Zapomniałem,
zacząłem być boomerem, ... no właśnie. Za niecałe pół roku
skończę 48 lat... Jestem boomerem. Zacząłem przygodę z późnym
nauczycielstwem, moi uczniowie mogliby być moimi dziećmi , a może
i w porywach wnukami - przecież ''lubię młodzież", "niezły
dzban i stary dureń"... Taak. Wszystko się miesza, zatraca,
nowe wszystko przychodzi, a stare nie chce odejść. Mieszkam w
akademiku : boomer z dzieciakami po liceum, po dwadzieścia parę
lat.
Dzięki
boomerowemu radio odżywa we mnie nostalgia ale z pozytywną nutą
młodego pokolenia, które przecież też będzie kiedyś boomerami,
chociaż "młodzież jest nadzieją tego świata". Haha –
to też słyszałem będąc w ich wieku.
Bartek
Fisz Waglewski jest cztery lata młodszy ode mnie. Jest boomerem,
wszyscy jesteśmy boomerami, wiecznie młodymi w naszych
wspomnieniach, dzięki muzyce, dzięki emocjom.. a może i chu...wym
skillom.
Nie
wiem czy coś rozumiem ale spróbuję Wam opisać co usłyszałem po
paru latach
bez
muzyki. Stary boomer nadaje nową falę polskiej muzyki, tą co
odkrył i odkrywa.
Jest w nich tak kochana przeze mnie przestrzeń
muzyczna , "muzyka jest moim narkotykiem" "muzyka nie
pozwala mi się zestarzeć" jak i te słowa. Słowa silne,
rzeczywiste, moje.
Waglewscy
w wielu swoich projektach przemawiali do mnie, ale odkryty pod koniec
zeszłego 2021 roku album "Ballady i protesty" to właśnie
moja i pewnie nie tylko moja biografia, tak bardzo odzwierciedlająca
fascynacje muzyczne, wielokrotnie tutaj przytaczane słowa Bartka
Fisza są takie swoje, wyrwane z każdego z nas, ponadczasowe,
Piotrek Emade świetnie prowadząc bity w Balladach i protestach
podkreśla różnorodność i lekkość przechodzenia z jednej barwy
do drugiej, zmiany tempa, połączenia instrumentów, wszystko gra
lekko i wchodzi z tym jakże swoim wnętrzem, które znamy z
podwórek, z domów, z samych siebie
Drogie/
Drodzy nie ma o czym mówić płyta broni się sama z siebie
autentycznością i chyba tego mi brakowało ostatnio w muzyce,
Dziękuję
Autentyczność?
Taak: dalej idąc a raczej słuchając w internetowym radio trafiłem
na Kaśkę Sochacką – muzyka tajemnicza, nostalgiczna odwołująca
się do warstwy słownej.- oj jak bardzo potrzebowałem takich
tekstów. "Niebo było różowe ...czyli tak wyglądał nasz
koniec" – wiele i wielu z Nas taki stan przeżywało. Ten i
kolejny utwór ( nie nie będę mówił piosenka).
"Ciche dni" to majstersztyk emocji ujętych w prostych słowach i
delikatnym głosie Kaśki, a koncert wykonany na Męskim Graniu 2021
to arcydzieło podbite uczestnictwem Dawida Podsiadło. Mogę
słuchać, zasłuchiwać, te emocje. Dzięki :D Nie wiem ile jeszcze
przegapiłem...
Kolejnym
potwierdzającym regułę artystyczną – że najwięcej tworzy się
utworów po różnych perypetiach osobisto – uczuciowych – jest
płyta "Miło wszystko" w wykonaniu Piotrka Madeja,
chowającego się pod pseudonimem Patrick the Pan w utworze: Nie chcę psa ; Oczywiście
oczywiście górę u mnie wzięła warstwa tekstowa, pod przykrywką
lekkiej muzyki, świetne, proste teledyski, bez fajerwerków, za to z
dużym naciskiem na odzwierciedlenie właśnie tekstu. Wiem już :
jestem fanem Piotrka :D, w końcu mój imiennik, co z tego że z
innego pokolenia, nie z boomerskiego.
Nie
mówiąc o jednej z postaci teledysku. Też miałem psa.... Pokłony
Muchy
chodziły a raczej latały za mną chyba już od 2006 roku, ale
dopiero pod koniec 2021 roku doleciały, ale doleciały z hukiem. Z
pierwszym bitem, uderzeniami no i znowu warstwą tekstową. Tekst
rządzi!!! Niemożliwe, u mnie? Zawsze słuchałem małotekstowo,
może czas na zmiany?
Jakby
nie wspomniane już ukochane radio nie znałbym, jakbym nie powrócił
do tego co lubię, zachwycam się. Można o życiu pisać milion
tekstów, o miłości, o przemijaniu, o życiu. Muchy robią z tej
muzycznej filozofii ciekawy pastiż, z dużą warstwą domyśleń,
skojarzeń, metafor. Wszystko wtłoczone w lekką nutę muzyczną,
zapętlającą się. Posłuchajcie sami : Szaroróżowe.
Redaktor
Stelmach ma dryg nie od dziś to on wynalazł zespół Bluszcz.
Ciekawe połączenia, świeża nuta, tego w radio nie grają... :
parę kawałków można a nawet trzeba: Lamparty, Odra oraz Lasy prywatne. Polecam, fajna nuta łatwo wpadająca w ucho, niebanalne
teksty życiowe, coś nowego, świeżego "u nas wszystko dobrze"
Na
koniec też perełka, a w zasadzie już ikona, urodzona w 1992 roku
(oj vs 1974 to ja boomer) Daria Zawiałow. Nie słuchałem wcześniej,
nie znam ( o jaki wstyd) wcześniejszych dokonań Darii – nadrobię
obiecuję :D. Co mnie skłoniło do sięgnięcia po Nią? Hmm. Radio
357
Dziękuję
za Metropolis- świetny, świerzy bit, aranżacja. Po przeprowadzce
do metropoli właśnie tak się czuję, tak jak Daria śpiewa, może
dlatego tak do mnie przemówiła.
"Walę
głową w mur, zamknięty tłum Zwierzęcy
folwark i król W
skrzydłach rośnie cierń, uderza w brzeg Legion
pustych sercWalę
głową w mur, zamknięty tłum Zwierzęcy
folwark i król W
skrzydłach rośnie cierń, uderza w brzeg Legion
pustych serc"
Lepiej
prędzej niż później.
Tylko czy ją dobrze odbieram, czy jako
boomer dobrze ją rozumiem? Nie wiem.
W
życiu nie sądziłem że będzie mi się podobać muzycznie zespół
złożony w głównej mierze z sekcji dętej.
Wiecie,
pamiętacie pewnie (co niektórzy) liczne pochody z przeróżnych
okolicznościach, z tą orkiestrą dętą na czele. Wiecie
tamburmajor na czele, mażoretki lub bez nich jak w ostatniej drodze
na cmentarzu. Generalnie takie mamy wspomnienia. No chyba że macie
inne? Jestem ciekaw Waszych opinii..
Za
namową znajomych, którym jestem zobowiązany podziękować,
wybraliśmy się na festiwal folkowy : 4 strony Karpat odbywający
się w niedalekich Gorlicach. Jako człowiek otwarty na nowe
brzmienia, czy poszerzanie swoich horyzontów muzycznych nie mam
żadnych uprzedzeń muzycznych.
Z
wielkim zainteresowaniem obserwowaliśmy pierwszy zespół tego dnia,
który wszedł na scenę. 6 panów ubranych jak faceci rodem z
Bałkanów o oryginalnie dobranych pseudonimach artystycznych. Tsi
Gunz Fanfara Avantura to : Mihai
Krtanič Angello na saksofonie altowym, Zlatko Fetisz na saksofonie
barytonowym, Mahala Melehovič Rai który grał na klarnecie, Dmytro
Trubaci na trąbce , Don Tubescu oczywiście na tubie, Chleb
Chlebarov na perkusji.
Jeśli
ktokolwiek spodziewałby się repertuaru z licznych pochodów
musiałby czuć się zawiedziony, a spora część słuchaczy (ze
mną) była pozytywnie zaskoczona.
Otóż
Pierwsze
takty zwiastowały lubiany przeze mnie kierunek : mieszanie stylów
muzycznych. Gdzieś między jazzem rodem z Pink Freud (tak
charakterystyczna zapętlona trąbka, która zdaje się prowadzić
zespół) a nowoczesnymi brzmieniami bałkańskimi reprezentowanych
przez N.O.H.A ( o obu zespołach już pisałem)
TsiGunzi
to zespół – nie ma tu solówek, nie ma jakiegoś charyzmatycznego
lidera. Wszyscy odgrywają swoje na swoich ulubionych instrumentach,
dopełniając się i tworząc monolit, o który niektóre zespoły z
innej górnej półki mogą pomarzyć. Wszystko tu współgra
dosłownie i w przenośni. Perkusja, która może zdawać się nie
pasować do koncepcji zespołu ale to tylko złudzenie optyczne,
bowiem podkreśla tą dość charakterystyczną nutę.
Co
mnie tak urzekło? Zapętlenia, które wprowadzają słuchacza w
swoisty trans, są elementy psychodelii, triphopu, groove i jazzu.
Coś
niespotykanego i niesłyszanego w komercyjnych stacjach radiowych. A
to tylko sekcja dęta – ale nie nadęta jak sami mówią. Elementy
wielu muzycznych zakątków: Turcji, Bliskiego Wschodu czy Indii.
Według mnie sztuką jest stworzyć taką muzykę bez efektów
specjalnych, bez elektroniki, bez tak cennych dla mnie gitar. Wydaje
się to niemożliwe. A jednak!! Jestem pod wielkim wielkim wrażeniem
tym bardziej iż jak głoszą legendy zespół powstał przez
przypadek!!
Gdzieś
w którymś kawałku pojawiły się oznaki tzw gęsiej skórki na
rękach, świadczących o narastającym potencjale muzycznym zespołu.
Powiem
jeszcze tak, każdy interpretuje tą muzykę jak chce, jedni słyszą
gypsy, drudzy muzykę klezmerską. Nie sposób odmówić im racji. To
wybuchowa mieszanka, wobec której nie można przejść obojętnie.
Muzycy bawią się formą jaką wybrali bawiąc przy tym innych.
Dla
mnie muzyczna bomba, która rozrusza każdego. Zgadzacie się??
Coś
co trzeba szukać aby wysłuchać. Więc moi drodzy jeśli będziecie
na jakimkolwiek festiwalu nie omijajcie nieznanych sobie terenów
muzycznych bowiem niezbadane są niektóre tereny. Dodam jeszcze że
niejeden z zespołów nie radzi sobie w krótkiej festiwalowej
formie, ale nie ten zespół. To eksperyment muzyczny, który niech
trwa jak najdłużej!
Kojarzycie pewnie charakterystyczne kreskówkowe teledyski z czterema dziwnymi typami??
Tak tak to utwór Clint Eastwood grupy Gorillaz, który podbił uszy i oczy wielbicieli wszelkiej dobrej w tym niesztampowej muzyki. Klip pochodzi z 2001 roku, a sama grupa datuje swoje początki rok wcześniej.
źródło :[http://www.allmusic.com/artist/gorillaz-mn0000664770]
Kim są te cztery tajemnicze postaci i co grają od ponad 15 lat!!?
Do tej pory Gorillaz pojawił się osobiście tylko parę razy na scenie, działają jako zespół wirtualnie.
Skład:
Damon Albarn
Jamie Hewlett
Wirtualni członkowie:
2-D – wokal, keyboard
Noodle – gitara akustyczna
Murdoc Niccals – gitara basowa
Russel Hobbs–perkusja
Co grają? Nie muszę przecież Wam mówić, że uwielbiam mieszanie gatunków muzycznych i schematów. Gorillaz doskonale wpisuje się w "moją" muzykę. To kompilacja rapu alternatywnego , rocka alternatywnego, indie rocka, elektroniki, trip hopu i tego co się chce usłyszeć.
Dlaczego ich słucham?
Panowie są indywidualistami, od wielu lat wypracowali sobie indywidualny styl, który pozwoli fanom rozpoznać ich po pierwszej nucie, nie dają się zaszufladkować, tworzą nowoczesny zespół, który korzysta z nowoczesnych form przekazu, trafiając do różnych pokoleń muzycznych.
Charakterystyczne teledyski to opowieści, z życia fikcyjnego lub prawdziwego członków Gorillaz.
W 2006 roku szturmem zdobyli publiczność podczas tourne Demon Days promujące płytę pod tym samym tytułem.Gorillaz podczas tej trasy grali zasłonięci kurtyną przepuszczającą światło. Słuchacze widzieli tylko ich cienie. Mimo, a może dzięki temu zostali pokochani przez publiczność!! Polecam wydane w Polsce dvd z Manchesteru.
Źródło :[http://www.gorillaz-unofficial.com/manchester/index.html]
To teraz polecimy z płyty: Dirty Harry ? mówi Wam to coś?
Ciekawostką jest to że Gorillaz nagrał całą płytę ał nagrany we własnym studiu zespołu Kong Studios. Mógłbym opublikować wszystkie klipy zespołu, ponieważ wszystkie teledyski mają to coś, coś co wpada w pamięć.
Od premiery Demon Days minęło parę lat zanim Gorillaz wydało następny, trzeci album "Plastic Beach" charakteryzujący się wpływem słynnych muzyków. Na płycie można usłyszeć : Mos Def, Snoop Dogga, Micka Jonesa czy Bobbego Womacka,
Zespół jak zwykle porusza w niej życiowe kwestie, tym razem jest to ekologia oraz szeroko pojęty konsumpcjonizm - co już zapowiada okładka:
Trzeba dodać że patrząc na te teledyski dochodzi się do wniosku, że ich twórcy musieli spędzić wiele wiele godzin pracy przy komputerach aby uzyskać TAAKI!! efekt. Przyznacie sami?
Może cofniemy się na chwilę do pierwszego albumu? Tomorrow comes today? Proszę bardzo:
Muzyczne koło Gorillaz możemy na razie przymknąć nowym utworem z nadchodzącej płyty:
Podoba się? Muzyka i teledysk jak zwykle wbijają się w pamięć
Cześć! Tak jak Wam obiecałem, że kiedy będę miał czas lub/i będzie brzydko na dworze siądę i opowiem o takim zjawisku muzycznym, które kiedyś odkryłem a teraz jest bardzo bardzo popularne. Wszystkie niemal stacje radiowe na swoich falach prezentują, bodajże hit tego lata w wykonaniu duetu norweskiego Röyksopp pt "Here She Comes Again" . Całkowicie się zgadzam, że kawałek jest pobudzający, romantyczny, lekki i w ogóle. Posłuchajmy jakby jednak ktoś nie znał:
Röyksopp w składzie : Torbjørn Brundtland i Svein Berge
[źródło:http://royksopp.com. Official website)
to nie zespół jednego przeboju, czy jednej piosenki. Warto a nawet jest wskazane sięgnąć po historię tego duetu oraz wcześniejsze przeboje. Pozwólcie że przybliżę swoją historię poznania muzyki Röyksopp : to były czasy kiedy oglądałem jeszcze telewizję i gdzieś kiedyś zobaczyłem ten teledysk
"What Else Is There?" ta wbiło mi się w pamięć, że zapragnąłem posłuchać czegoś więcej, myśląc, że pozostałe utwory utrzymane są w podobnym klimacie. Zanim przejdę do omawiania płyty "The Understanding" ciekawostka związana ze zjawiskową dziewczyną w ich teledysku: Teledysk jest nakręcony z udziałem modelki Marianne Schröder, gdy w rzeczywistości śpiewa Karin Dreijer Andersson (współzałożycielka "The Knife") No dobrze, teraz o ich drugiej płycie, przez którą według mnie wypłynęli na szersze oceany. Posiadając już "The Understanding"
nie mogłem oderwać się od tego klipu w głowie i tego głosu do złudzenia przypominającego klimatem Björk. Parę razy przesłuchałem tą płytę bez szczególnego entuzjazmu, ale parę miesięcy później zakochałem się w niej bez pamięci. Oto inne utwory z tej płyty, które warto przesłuchać: No i mam kłopot - nie umiem wybrać. Zapuściłbym Wam całość, ale są jeszcze inne albumy czarodziejów. Na początek :
następnie :
kawałek, który mógłby być wstawką do niejednego filmu :
a może spodoba się Wam :
na uwagę relaksujący nas, wbrew nazwie utwór:
i troszkę powagi, nostalgii, smutku :
bo to ostatni utwór na tej znakomitej, genialnej płycie. następne ich wydawnictwa płytowe, które w równej mierze sięgają geniuszu "The Understanding" to "Senior" z 2010 roku gdzie równie dobrze mógłbym rekomendować całą płytę, której słuchanie dla mnie jest czystą przyjemnością. Sam tytuł pierwszego utworu mówi za siebie :
są i energetyczne kawałki :
zaś "The Alcoholic" przebrzmiewa motywami z francuskiej elektroniki zespołu Air :
uwielbiam :
a może coś w takim stylu:
Mógłbym tak bez końca.... w końcu czarodzieje bo tak ich nazwałem. Posłuchajcie sobie w domu na spokojnie.... Oczywiście zamykając okrąg wracamy do płyty, z której jest aktualny hit radiowy ""Here She Comes Again : "The Inevitable End" z 2014 roku. Co my tu jeszcze mamy i co wpadło w me ucho: trochę transowe
oczywiście nie może tu być bez przeboju z zeszłego roku we współprodukcji z Robyn :
Dziękuję Wszystkim Wam bardzo bardzo serdecznie tym utworem:
Do następnego posta :D Piotrek Floydomaniak Marchewa Wszędobylski